W grudniu 2019 roku z mężem, synem Filipem i jego małżonką Eryką byliśmy w Mediolanie. Widmo pandemii czaiło się a my jeszcze nieświadomi zła cieszyliśmy się otaczającym nas pięknem architektury, sztuki i słońca, które podkreślało koloryt zabytków i krajobrazów.
Tym bardziej doceniam te chwile spędzone w Mediolanie i w okolicach tego miasta, ponieważ nie wiem, kiedy to powtórzymy.
Jedyne, co nam się nie udało zobaczyć to „Ostatniej wieczerzy” Leonarda da Vinci w Santa Maria delle Grazie. Ale lepiej się do tego tematu przygotuję i z większą radością przeanalizuję losy powstawania tego pięknego dzieła.
Artysta rozpoczął pracę w refektarzu klasztoru Santa Maria delle Grazie od wbicia gwoździa w środek ściany. Otwór po owym gwoździu jest ciągle widoczny na prawej skroni Chrystusa. Od miejsca gdzie tkwił gwóźdź wykonał linie pomocnicze w postaci nacięć, które posłużyły do utworzenia belek stropowych na suficie wieczernika.
Poprzez nawiązanie linią gobelinów do linii tapiserii zawieszonych na ścianach refektarza i zastosowanie linii ortogonalnych (prostopadłych do płaszczyzny malowidła) i innych zabiegów perspektywicznych zwanych przez Leonarda perspektywą złożoną powstało złudzenie, że namalowane pomieszczenie stanowi przedłużenie refektarza.
Za pomocą kilku zręcznych zabiegów udało mu się sprawić, że perspektywa wygląda realistycznie. Mimo zaleceń, że właściwy punkt obserwacji ostatniej wieczerzy malowidła mierzącego cztery i pół metra wysokości i dziesięć metrów szerokości powinien znajdować się w odległości równej dwudziestu wysokościom obrazu, lub szerokościom obrazu, rzecz jasna nie mogło się to udać. Dlatego Leonardo posłużył się sztucznie wyznaczonym punktem obserwacji w odległości ok. dziesięciu metrów od obrazu na wysokości oczu Jezusa, czyli cztery i pól metra nad posadzką refektarza. Ilu sztuczek z perspektywą musiał dokonać Leonardo, ilu zabiegów by wieczerza mimo swego położenia na wysokości 4.5 Metra pozwoliła zwiedzającemu przenieść się i uczestniczyć w tym ważnym wydarzeniu. Leonardo namalował ją w taki sposób by przekraczający próg refektarza mieli wrażenie, że Chrystus gestem dłoni zaprasza ich do środka.
Linie perspektywy w Ostatniej wieczerzy
(źródło: Leonardo da Vinci; Walter Isaacon; Insignis Media 2019)
Fascynująca jest obserwacja sztuczek z perspektywą, zastosowanie wielu zabiegów kompozycyjnych, ale uchwycenie momentu w ruchu to pokazanie najwspanialszego w dziejach malarstwa obrazu narracyjnego.
Gesty apostołów to biegłość Leonarda w przedstawianiu ruchu, a także konsekwencja, z jaką stosował się do zaleceń Albertiego, aby wzruszenia duszy, emocje wyrażać poprzez poruszenia ciała.
Pełna dramatyzmu scena rozpoczyna się po tym, jak Jezus oznajmił apostołom zdradę, jakiej dopuścił się jeden z nich.
Święty Mateusz pisze: „apostołowie bardzo tym zasmuceni, zaczęli pytać jeden przez drugiego: chyba nie ja Panie”. Z kolei w ewangelii wg. św. Jana czytamy: spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi”.
Przyglądamy się po kolei zaczynając od lewej strony: Bartłomiej, Jakub Młodszy i Andrzej wydają się zaskoczeni słowami Jezusa.
Druga trójka postaci to Judasz, Piotr i Jan. Judasz w prawej dłoni ściska sakiewkę ze srebrnikami i gestem odsuwa się od Jezusa przewracając solniczkę i wyciąga lewą ręką po chleb, którym podzieli się z Chrystusem potwierdzając swoją winę „ten, który ze mną rękę zanurza w misie on mnie zdradzi”. Piotr nastawiony bojowo w prawej dłoni trzyma nóż, pochyla się do Jana, który wydaje się spokojny albo raczej przygnębiony zapowiedzią zdrady. Św. Piotr najbardziej porywczy z apostołów szepcąc Janowi coś do ucha, mimowolnie odsłania postać Judasza.
Mimo poruszenia, jakie wywołały słowa Chrystusa w obrazie, nie ma nic z chaosu. Dwunastu apostołów zdaje się w naturalny sposób dzielić na cztery trzyosobowe grupy połączone ze sobą gestami i pozą. Na prawo od Jezusa widnieje następna grupa złożona z trzech apostołów: Tomasz, Jakuba Starszego oraz Filipa o wyraźnie androgenicznej urodzie, podobnej jak Jan.
Tomasz wznosi palec do góry, gest, który wykorzystał artysta w wielu obrazach.
Trzej ostatni apostołowie; Mateusz, Tadeusz i Szymon są pogrążeni w dyskusji, zapewne dotyczącej słów Jezusa. Leonardo wiedział, jak wiele można osiągnąć samymi gestami, a przede wszystkim gestami dłoni
Na obrazie widzimy Chrystusa jak milczy z pochyloną głową, wyciągając dłoń w kierunku lezącego na stole chleba.
Jezus jest centralną postacią na obrazie i według Waltera Isaacsona w książce pt. Leonardo da Vinci pisze: „Tak jak wrzucony do stawu kamień wywołuje na powierzchni wody koncentryczne fale, tak zapowiedź zdrady wywołuje wśród uczniów poruszenia.
Comments